wtorek, 15 listopada 2022

MŁODZI PISZĄ- Tatiana

 Uczennica klasy 8b- Tatiana Wiśniewska- jest niezwykle utalentowaną dziewczyną. Pisze ciekawe książki- zafascynowana tajemnicą i niesamowitością.  Podzieliła się z nami fragmentem swojej książki. 

Zapraszamy do lektury:

O godzinie 16:05 Hogwart Express był już na peronie. Bellatrix nie cieszyła się z powrotu do domu. Wiedziała, że znowu czekają ją wieczne awantury o byle co. "To tylko dwa tygodnie, tylko dwa tygodnie" powtarzała sobie w duchu próbując się uspokoić "Zanim się obejrzysz znowu będziesz z Tomem w Hogwarcie". : -Bella! Już jesteśmy! Bierz bagaże! - odezwała się jej młodsza siostra szturchając ją lekko w ramię. -Oh, tak tak. Już biorę! - Bellatrix szybko podniosła się z siedzenia, podniosła walizę i obie z Narcyzą wyszły z przedziału. Gdy były na peronie widziały innych uczniów witających się z ich rodzicami. Oczywiście nie trzeba chyba wspominać, że śladu Druelli i Cygnusa nie było. Dziewczyny nie były tym ździwione, nie był to pierwszy raz kiedy tak się stało. Gdy Cyzia i Dromeda nie uczęszczały jeszcze do Hogwartu, ich rodzice pojawiali się na peronie by te mogły pożegnać się z Bellą. To samo było gdy Andromeda zaczęła się już uczyć w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Teraz - gdy wszystkie już się tam uczyły, nie mieli po co się pokazywać. Bynajmniej tak o tym myśleli. Ich zdaniem przywitać się z córkami mogą, gdy te będą już w domu, bie potrzebują fatygować się na peron. Rozmyślając o tym Bellatrix czekała z Narcyzą na Andromedę. Nie robiła tego z wielką przyjemnością. Gdyby nie to, że miałaby kazania w domu na temat tego że "Siostry się tak nie zostawia" to już dawno by jej tam nie było. Gdy po paru minutach wszystkie trzy były już gotowe, aportowały się do domu. Przynajmniej to Bella wyniosła z lekcji ojca. Jedyne co przydało jej się w życiu czego on ją nauczył to umiejętność aportowania się w różnych sytuacjach. Kilka sekund później znajdowały się już w domu. Czarnowłosa już tęskniła za Hogwartem pomimo tego, że w domu była od 5 sekund - już chciała wracać do szkoły, do Toma, NAWET DO SEVERUSA. Nie chodziło o to, że w domu była jakaś przemoc. Bellatrix po prostu na wejściu czuła okropną atmosferę, przeczucie w stylu "coś złego zaraz się stanie". Tylko, co może się stać? Wszystkie trzy siostry zaniosły swoje kufry do komnat i zaczęły się rozpakowywać. Chwilę później Bella leżała już plackiem na łóżku. Mimo tego, że kochała być w szkole to nie było nic lepszego niż jej własne łóżko. Jej kołdra, jej poduszki, jej ehh... Jej pluszak od Rudolpha którym rzuca w Cyzie gdy ta bez pukania wejdzie jej do pokoju. Nareszcie mogła położyć się i leżeć bez ciągłego "Bellatrix lekcje!" AH! Jeden z niewielu plusów powrotu do domu.: - Jak narazie wszystko idzie dobrze- Uśmiechnęła się do siebie. Postanowiła się na chwilkę zdrzemnąć. Ułożyła się pod ciepłym kocem i zamknęła oczy. Jej drzemka nie trwała jednak długo gdyż po niecałej minucie w drzwiach pokoju stanął jeden ze skrzatów domowych jej rodziny.: - P-panno Black- wyjąkał skrzat- pani Druella i pan Cygnus walają Cię na dół do salonu... - powiedział cicho stojąc skulony. -Wołają mnie? - spytała lekko przerażona -Tak, ciebie i pannę Andromedę... - mówił dalej skrzat. Bellatrix odczuła spokój, że nie tylko ona będzie miała problemy, lecz z drugiej strony DALEJ MA PROBLEMY. Wygnała skrzata ruchem ręki, poprawiała sukienkę i ruszyła niespokojnie na dół.
Otwórz

Tatiana

Na schodach spotkała się z Dromedą, dalej była wściekła, ale niepokój u tej dwójki był teraz większy niż złość. Spojrzały na siebie, zacisnęły zęby i zeszły do salonu. Ujrzały tam ich ojca siedzącego na fotelu z dwiema kopertami, i matkę karmiącą dużą, brązową sowę o bursztynowych oczach : - Bellatrix i Andromeda... Nasze NAJSTARSZE córki. Wydawało nam się, że choć trochę cenicie naszą rodzinę - mówił Cygnus - Wiecie co to jest? - pokazał dziewczynom koperty. Odpowiedziała mi cisza. Bellatrix przypomniała sobie tylko jedną z nich. Były to zdjęcia Andromedy z Tonksem, które zrobił im Tom. Wtedy pomyślała, że skoro zawołali je dwie to druga koperta musi zawierać coś o niej. Tylko co? Rozmyślania przerwał jej wściekły głos Cygnusa: -ODPOWIADAĆ! Nie wiecie? To ja wam powiem! - krzyknął otwierając pierwszą kopertę. Oczy Andromedy o mało nie wyskoczyły z oczodołów, gdyby nie to, że zaraz miała przyjść kolej na nią - Bellatrix ryknęła by śmiechem. Ich ojciec wydzierał się właśnie na Andromedę próbując dowiedzieć się co to za chłopak, nie odpowiadała mu: -Oh, teraz już nie wiesz kto to jest? Może jeszcze powiesz, że użył na tobie zaklecia Imperiusa? To już Ci mówię kto to - zaczął czytać coś z małej kartki, którą również wyciągnął z koperty- "Na zdjęciach tych widać waszą córkę Andromedę z nie jakim Ted'em Tonksem, czarodziejem brudnej krwi-konkretnie MUGOLEM" - Mocno zaakcętował ostatnie słowo po czym zaczął się kolejny potok krzyków i wyzwisk. Bellatrix zdziwiła się. Wiedziała, że Tom zrobił im zdjęcia lecz nie wiedziała, że dodał też jakąś kartkę. Nie wiedziała również, że zamiar miał im to wysłać. To znaczy widziała jak to pakował w kopertę, ale tak na prawdę? Wtedy Druella dołączyła się do rozmowy : -A ta sowa dostarczyła na drugą kopertę, jest ona podpisana jako od waszego kuzyna - z niechęcią powiedziała te imię - Syriusza. Jest to list o Tobie Bellatrix. Wytłumaczysz nam o co tutaj chodzi? - Matka mówiła zdecydowanie spokojniejszym tonem lecz nie zmieniało to faktu, że jest w wielkich tarapatach. Tutaj ojciec znowu zaczął coś czytać : "Drodzy Cygnusie i Druello Black. Wybaczcie mój niespodziewany list,lecz wydaje mi się, ,że to czego się zaraz dowiecie, może Was zaskoczyć .Wasza rodzona ,najstarsza córka nie przestrzega Waszych Bellatrix spotyka się z czarodziejem Pół krwi! Mowa tu oczywiście o nie jakim Tomie Riddle. Dzisiejszej nocy na Balu Bożonarodzeniowym ewidentnie CAŁOWAŁA się z nim. Na Waszym miejscu szybko bym zainterweniował zanim się do siebie zbliżą."- wytłumaczysz nam co to miało znaczyć? Czy to prawda? Bellatrix tylko pokręciła głową by zaprzeczyć. Widziała wzrok Andro, która chciała powiedzieć prawdę, ale była zbyt przerażona po krzykach ojca by wydusić z siebie cokolwiek.: -Jesteś pewna, że to kłamstwo? A może wiesz co to? - Cygnus wyciągnął fiolkę z jakimś płynem. Bellatrix od razu poznała co ojciec tam trzyma.: -VERITASERUM?! POWARIOWALIŚCIE?! - Krzyknęła czarnowłosa -Przecież jeśli mówisz prawdę to nic się nie stanie, więc czym się przejmujesz? A może nas okłamujesz?- Powiedział mieszając tylko Bellatrix w głowie. W tym momencie była zgubiona - gdyby przyznała się teraz do kłamstwa miała by takie kazanie, że nie zapomniałaby go do końca życia, do tego zabronili by jej spotykać się z Tomem. A gdy się nie przyzna to siłą wleją w nią veritaserum. Krótko mówiąc - ma przechlapane. -A więc? Jak to jest? - dopytywał ojciec -TAK SPOTKAM SIE Z TOMEM, I CO Z TEGO? NIE JEST SZLAMĄ JAK TEN CAŁY TONKS! - wykrzyczała z nerwów Bella -ALE I TAK JEST BRUDNEJ KRWI! CZY TOBIE NIE ZALEŻY JUŻ NA NASZEJ RODZINIE?! - kłucił się z nią wściekły Cygnus. Bellatrix w odpowiedzi wyszła i trzasnęła drzwiami. Poszła do swojego pokoju wiedząc jak wielki błąd popełniła wychodząc z tamtąd podczas kłótni. Już tego żałowała ale lepiej było zrobić tak niż stać tam i się wyklucać. Eh, na tyle by było z spokoju w domu. Zamknęła drzwi na klucz i zastawiła się szafką- na wypadek gdyby użyli zaklecia Alohomora. Siadła na łóżku, wcisnęła twarz w poduszkę i zaczęła cicho szlochać. Próbowała sobie wmówić, że nie może płakać, lecz emocje naciskały na nią za bardzo. Wtedy przez głowę przeszła jej tylko jedna myśl :"I po co ja w ogóle tu wracałam?"
Otwórz

Tatiana

2.Godzina trzecia w nocy. Bellatrix nie była śpiąca, leżała cały czas i rozmyślała nad tym, że chyba przesadziła. W końcu to jej dom, musi czuć się w nim dobrze. Uśmiechnęła się sama do siebie i wpatrywała się w sufit. Było ciemno więc jedyne co na no ujrzała to wielką, ciemną plamę przysłaniającą jej widok. Odwróciła się na bok przytulając się do poduszki. Nagle pomyślała o Tomie. Jej najcudowniejszy, najukochańszy, najpiękniejszy i... Chwila? Nad czym ona myślała? Ah! No tak, chłopak czekał na nią z niecierpliwością w Hogwarcie. Tęskniła za nim niewiarygodnie mocno. Kto by się spodziewał, że Królowa Mroku- Bellatrix Black, mogłaby mieć aż tak mocne uczucia. No cóż, prawda była taka, że pod tą mroczną pokrywą kryła się wrażliwa oraz uczuciowa osoba. Oczywiście praktycznie nigdy tego nie ukazywała, ludzie mają się jej bać! A nie rozczulać się nad nią. Leżała tak wtulona w poduszkę myśląc o Riddle'u. Nagle do głowy powróciła jej rozmowa z rodzicami na ten temat. "Jest czarodziejem brudnej krwi"... Nie chciała nawet myśleć, że przez ten związek mogłaby skończyć jak Syriusz. Odrzutek rodziny, obraza całego rodu Black: -Ahhhh Merlinie! - miała ochotę wykrzyczeć to jak najgłośniej umiała lecz pamiętała, że jest środek nocy. Wszyscy śpią. Co tu zrobić? Prędzej czy później dowiedzą się o ich związku. Jednakże niemiłosiernie kochała Toma. Kochała go za jego charakter, zachowanie, wygląd.... Zwłaszcza te cudne oczy. "AH! Bella, skup się! " powiedziała sama do siebie po tym jak znów odpłynęła w rozmyślaniach o młodzieńcu. Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi. Wystraszyła się trochę. W końcu każdy spał. Jednak strach ten szybko minął, w drzwiach stała Narcyza z różdżką w dłoni. Oczywiście używała zaklecia Lumos by oświetlić sobie drogę, a w tym momencie oślepić Bellę. : -Cyzia? Czego chcesz o the porze? A poza tym eh, gaś to światło, oczy mnie już bolą! - powiedziała do młodszej siostry Bellatrix. -Już już, nie spinaj się Bella. Nox! - odpowiedziała Cyzia gasząc światło z różdżki- A więc tak, pytasz mnie czego chcę, więc chce z tobą porozmawiać tylko na poważnie i szczere. -Mam się bać? - pytała niepewnie Bellatrix. Nie była pewna o co konkretnie Narcyza mogła chcieć ją spytać. -Co sądzisz o Lucjuszu? - powiedziała młodsza siostra Belli z błyskiem w oku. Bellatrix już widziała, że nigi Cyzi uginają się na samą myśl o Malfoy'u. Cóż, prawdę mówiąc "Pani Mroku" nie do końca ufała temu młodzieńcowi. Nie sądziła iż może to być idealny chłopak dla jej siostry. Ale, co się tam będzie wciskać w jej życie towarzyskie. NAJWAŻNIEJSZE, że nie jest mugolem czy szlamą. -Hmm... Jest... Sympatyczny - odpowiedziała Bellatrix próbując ukryć swoją niechęć do niego -Nie lubisz go prawda? - rzuciła Narcyza jakby od niechcenia wiedząc, że to nie było szczere zdanie na jego temat. -Oj - Bellatrix cmoknęła ustami - no co ci poradzę na jego irytujący charakter. Taki... Pantoflarz trochę. - mówiła Bella unikając wzroku siostry. -Eh... Wiesz nie każdy może być tak idealny jak twój To- nie była wstanie skończyć zdania ponieważ jej starsza siostra uciszyła ją. -CISZA! - Bella starała się wyglądać poważnie lecz patrząc na minę przerażonej i zdezotiętowanej Cyzi wybuchła głośnym śmiechem. Dziewczyna w blond włosach tylko uciszyła ją ze względu na śpiących rodziców i Andromedę, ale nie było to takie proste. Naprawdę ciężko było uspokoić atak śmiechu Belli. Gdy w końcu się już wyciszyła, obie usiadły na łóżku najstarszej Black i rozmawiały całą, calutką noc po czym zasnęły.
Otwórz

Tatiana

3.O godzinie 9:48 Bella i Cyzia dalej smacznie spały w pokoju Bellatrix co nie ukrywając, lekko zirytowało Andromedę, ponieważ ta obudziła się już o 7:15. Gdy weszła do pokoju zastała obie swoje siostry śpiące w połowie na łóżku a w drugiej połowie na podłodze. Starała się nie myśleć jak do tego doszło i po prostu je obudziła : -WSTAWAĆ! - krzyknęła po kolei każdej nad uchem by mieć pewność, że to podziała. Oczywiście się nie myliła, Bellatrix jak i Narcyza obudziły się od razu po tym ogłuszającym krzyku. Gdy tylko otworzyły oczy zobaczyły stająca nad nimi Andro z niedokończonym tostem który przygotowały skrzaty domowe na śniadanie.: -Czy wy macie zamiar spać cały dzień? - zapytała poirytowanym tonem Andromeda -Właśnie taki mamy plan-odpowiedziała ledwo kontaktująca ze światem Bella po czym odwróciła się ma drugi bok. -A szkoda, bo podobno mieliśmy jechać dzisaj na Pokątną... - dodała Andromeda wiedząc, że wyciągnie to z łóżka obie jej siostry. -NA POKĄTNĄ?! - krzyknęły obydwie jednocześnie. Narcyza i Bellatrix popatrzały na siebie z radością. Znajdywał się tam nowiutki sklep z szatami, o którym rozmawiały już od tygodnia. Od razu pomyślały też o możliwości spotkania się z kimś z Hogwartu. Bella zerwała się do biurka, sięgnęła po pergamin oraz pióro i zaczęła pisać list do Toma a propo spotkania na Pokątnej. Ustaliła, że spotkają się pod księgarnią Esy Floresy. Już nie mogła się doczekać. Jej młodsze siostry patrzały na nią jak na jakąś obcą istotę widząc jak ta przebiera nogami z zachwytu. Gdy tylko skończyła pisać list do Toma schowała go do koperty, nakarmiła swoją sowę i wysłała ją w podróż do Hogwartu aby ta przekazała go Riddle'owi. W prawdzie nie myślała o tym, że coś pójdzie nie tak. Pamiętała jak młodzieniec obiecywał jej, że bez względu na cokolwiek, gdy będzie tylko trzeba on zjawi się przy niej. Uważała to za naprawę urocze. I w sumie czego tu się dziwić? A więc pozytywnie nastawiona postanowiła w końcu się ogarnąć. Nie mogą przecież na Pokątną iść w piżamie. Narcyza i Andromeda dalej patrzały na nią dziwnie na co Bella zareagowała w formie żartu: -Oj na co się patrzycie? Jakbym wam powiedziała, że Luciusz albo... Yh.. Ted-te drugie imię powiedziała jakby z nie smakiem- mieli by się tam zjawić to wcale nie zareagowały byście tak jak ja. -Luciusz?! Dobrze wygladam?! - wzdrygnęła się Cyzia. Bellatrix i Andromeda tylko się zaśmiały. Niestety- Belli nie było łatwo chociażby w miarę dobrze dogadywać się z Dromedą. Ale jakoś udawało jej się dusić emocje w sobie. To był jeden z jej dziwnych talentów. : -No dobra! Już sio sio mi stąd! Chyba, że chcecie patrzeć jak się przebieram haha- powiedziała Bellatrix aby wygonić siostry z pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły zaczęła się przebierać, czesać i co tylko dało się zrobić aby wyglądać jak najlepiej. Gotowa była po około 30 minutach. Od razu po wyjściu z pokoju usłyszała głos ojca : -Jednak nie idziemy na żadną Pokątną! Dziś mają przyjść do nas Yaxley'owie. Macie się zachowywać. -Ale jak to nie idziemy na Pokątną?! Przecież - Bella chciała dokończyć swoje zdanie lecz Cygnus jej na to nie pozwolił -Takto! I nie pyskuj, a teraz możecie sobie iść. Dyskusję uważam za zakończoną. Przegonił całą trójkę jednym ruchem ręki i wrócił do czytania gazety, od której łaskawie raczył się oderwać by porozmawiać z córkami. -Jaka dyskusja? Nawet nie dał się wypowiedzieć! - szeptały między sobą dziewczęta. -I co ty teraz zrobisz Bella? - spytała niepewnie Cyzia widząc, że jej najstarsza siostra zaraz może wymyślić coś okropnego. To właśnie miała w zwyczaju- gdy ktoś zniszczy jej plany ona mysli co zrobić aby zniszczyć plany jemu. -Hm... Chyba mam pomysł- uśmiechnęła się Bellatrix -I tego właśnie się bałam! - dodała Andromeda -Do mojego pokoju drogie panie! Już wam tłumaczę cały plan.
Otwórz

Tatiana

Jej młodsze siostry posłusznie poszły za nią do pokoju patrząc na siebie z niepokojem. Wszystkie usiadły na łóżku kiedy Bellatrix Black zaczęła tłumaczyć im jej wspaniały plan, który wymyśliła w ciągu niecałej minuty. : -A więc tak. W ogromnym skrócie - uciekamy. -Jak to uciekamy? Na łeb ci pada Bella?! - tym razem Andromeda nie dała jej dokończyć zdania -Oj ale czy ty możesz słuchać ty melepeto? Więc kontynuując, poczekamy sobie aż przyjdą Yaxley'owie. Wtedy rodzice będą zajęci gośćmi a my pójdziemy do pokoju Narcyzy, dlaczego tam? Bo z tamtąd najłatwiej dostać się do ogrodu. Czyli uznajemy, że jesteśmy już u Cyzi, otwieramy okno i jedna z nas musi się wychylić. Jakieś około 2 metry w dół jest ten spadzisty dach. To musi tam zeskoczyć. Spokojnie, nie jest ślisko więc nie spadnie. Później gdy już tam będzie musi zjechać po rynnie. To będzie najłatwiejsze. Czyli już jest na ziemi, i wtedy za pomocą zaklecia Levicorpus pomaga dwóm kolejnym zejść na dół. Rozumiecie? -Można tak powiedzieć - odpowiedziały Cyzia i Dromeda. -Narysować wam to? - spytała Bella z rozczarowaniem iż jej tłumaczenie było niepotrzebne. Dziewczyny pokiwały głowami w ramach odpowiedzi. Bellatrix sięgnęła po pergamin i zaczęła rysować. O to co przedstawiła siostrom : Krok pierwszy :
Otwórz

Tatiana

Otwórz zdjęcie
Otwórz
Tatiana
Krok drugi :
Otwórz
Tatiana
Otwórz zdjęcie
Otwórz
Tatiana
Otwórz zdjęcie
Otwórz
Tatiana
Otwórz zdjęcie
Otwórz

Tatiana

-Rozumiecie? - odparła załamana Bella -Ale ty okropnie rysujesz... - skomentowała Andromeda -Prosił cię ktoś o komentarz? Zaśmiały się wszystkie, przybiły symbolicznego żółwika i rozeszły się do pokoi. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Około godziny 18 przybili goście - jako iż był to luty było już ciemno. Dziewczyny zebrały się już w pokoju Narcyzy dając przedtem znać, że będą się uczyć transmutacji a więc mają im nie przeszkadzać. : -Tylko chce zaznaczyć, że ten twój "wspaniały " plan ma jeden haczyk Bella. -Jaki niby? -Która schodzi pierwsza? - zapytała znacząco Andro -Cyzia na pewno nie, za niska jest -Aha, dzięki - wtrąciła się najmłodsza z nich -Tak tak, kocham cię. To może ja? W końcu wiele razy już chodziłam i po drzewach i dachach z Tomem. - zaproponowała Bellatrix -Oh tak z twoim Tomusiem-zaczęły przedrzeźniać ją siostry -Oj zamknąć japy! Jak się uda to każdej z was kupię taką szatę jaką sobie wybierzecie! - rzuciła troszkę opryskliwie Bella chcąc uciszać ciągle paplające dziewczyny. Gdy się uciszyły najstarsza z nich otworzyła okno i zaczęła przez nie wychodzić. Wyglądało to jakby chciała skoczyć z dachu. O dziwo zrobiła to całkiem sprytnie i zgrabnie. Szybko zjechała po rynnie i wylądowała na trawniku. Wyciągnęła różdżkę -... No tak, różdżka, zostawiła ją u góry. Cudnie. : -Hehe, dziewczyny bo wiecie, śmieszna sprawa, u mnie w pokoju została moja różdżka, przyniesiecie ją? Cyzia szybko pobiegła do pokoju siostry. Po chwili była już z owym przedmiotem. : -Złapiesz?-spytała Narcyza -Oj ja bym nie złapała? - powiedziała Bellatrix jakby chciała zasugerować iż jest wspaniały "łapaczem". No cóż, prawda była zupełnie przeciwna. Ale co poradzić? Narcyza rzuciła różdżkę do rąk siostry stojącej pod oknem. : -Aha! Mówiłam, że świetnie łapie! - powiedziała dumna z siebie Bella -Nie, to ja dobrze rzucam, a teraz bierz nas stąd! Dosłownie chwilę potem Andromeda i "przyszła pani Malfoy "-jak nazywały Cyzię- były już na trawniku. Spojrzały na siebie uśmiechnięte i pobiegły przed siebie by w bezpiecznym miejscu deportować się na Pokątną.
Otwórz

Tatiana

4 Bellatrix, Andromeda i Narcyza stały już pod księgarnią gdzie Bella była umówiona z Tomem. Owy młodzieniec stał oparty o ścianę Esów Floresów. : -Tom! - pisnęła jego dziewczyna po czym rzuciła mi się na szyję i pocałowała go szybko. -Tak tak, to ja, nie kto inny. - odpowiedział żartobliwie i poczochrał jej długie, czarne loki -Uuuuu- chichotały młodsze siostry Belli widząc jak ich groźna i straszna pani mroku zachowuje się jak małe i delikatne kocię przy Tomie. -To wy idźcie do tego sklepu z szatami czy gdzie tam chcecie widzimy się za dwie godziny! - pożegnała je Bellatrix. -Czyli dwie godziny dla nas jeśli dobrze rozumiem? - spytał Tom Bella pokiwała szczęśliwie głową. Złapała go za rękę i ruszyli w kierunku Banku Gringotta. Ostatnim razem gdy tam byli odkryli fantastyczne miejsce w jego okolicy. Kawałek za nim kończyła się ulica Pokątna i zaczynała przepiękna łąka. Właśnie w tamto miejsce mieli zamiar się udać. Szli wymieniając się nowymi wiadomościami. Tom opowiadał jak ktoś prawie zrzucił jednego pierwszoroczniaka z wieży astronomicznej bo "go nie zauważył", opowiadał także o kłótni Severusa i Profesora Slughorna na lekcji eliksirów - którą o dziwo wygrała Profesor McGonagall, która usłyszałam jak się kłócą i przerwała tą dyskusję. Bella słuchała tych opowieści z tęsknotą za Hogwartem. : -A pamiętasz tą... Jak jej tam było... Lily? Tak, Lily Evans. Ta ohydna szlama. Jest od kilku dni z Potterem. -CO?! O MERLINIE DROGI PRZECIEŻ TEGO ZWIĄZKU TO HOGWART JUŻ NIE ZNIESIE! - krzyknęła zdziwiona Bella -Zareagowałem podobnie. Idiota i szlama kujonka. Dobrali się idealnie! Przez jakiś czas śmiali się i wspominali co im się kiedyś przytrafiło. Tom znowu wygrzebał jak to wrzucił ją do jeziora w Zakazanym Lesie. Bella za to przypomniała jak kiedyś przytulił jedną gryfonkę bo myślał, że to ona. Kilka śmiesznych wspomnień musieli się już zbierać, prędzej czy później ktoś zauważy, że Riddle'a nie ma w szkole a Bella musiała iść do sióstr. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Cała trójka sióstr Black była już pod tym cudnym sklepem z szatami. Weszły i od razu coś przykuło ich wzrok. Cyzia pobiegła do długiej, błękitnej sukni z tiulem i bufiastymi rękawami. Andromeda jak zakochana przyglądała się czarną szatę sięgająca do kolan z świetnym krojem i kilkoma szmaragdowymi guzikami. Bellatrix za to jak to ona już przymierzała przyległą, czarną suknie z okrojonymi rękawami i dużym wycięciem na plecach co uwydatniało jej figurę. : -DZIEWCZYNY! TUTAJ!... Chyba zakochałam się po raz drugi... - zawołała siostry do przymierzalni. -O Merlinie... Ale ty pięknie w tym wygladasz - powiedziała zapatrzona w Bellę Cyzia -Nie sądziłam, że kiedyś będziesz dobrze w czymś wyglądać, jak na Twój okropny styl to wygalda świetnie. - podsumowała Andro. -Dzięki, i tak, wiem, że mój styl jest przecudny. - uśmiechnęła się złośliwie Bellatrix Po około godzinie wyszły ze sklepu z kilkoma szatami i sukniami. Oczywiście tak jak Bella obiecała tak zapłaciła im po jednej sukni. Wszystkie były przeszczęsliwe. Za dwa dni miały wrócić do Hogwartu a gdy wejdą tam w tych pięknych strojach to każdy oniemieje. Cyzia myślała już kiedy umówić się z Luciuszem by móc pokazać mu się w nowej sukience.
Otwórz

Tatiana

5. Przez cały następny dzień wszystkie młode Black pakowały się na powrót do szkoły i przeglądały się w swoich nowych kreacjach.: -Drogi Merlinie! Bella, Tom padnie kiedy cię w tym zobaczy. Przecież ty wygladasz jak milion galeonów!-piszczała Narcyza z zachwytu - Myślisz, że Lucjuszowi spodobają się moje szaty? -Na pewno się spodobają, spokojnie, wogle jakieś jakaś taka nadpobudliwa, wszystko dobrze? - odpowiedziała Bella z lekkim niepokojem -Tak! Jestem podjarana tą naszą ucieczką! Kiedy robimy to jeszcze raz? -Ohoho mamy tu zbuntowaną nastolatkę czy jak? Hahaha-wtrąciła Andromeda. Ona nie mówiła o Ted'dzie. Wolała nie denerwować rodziny. Nie lubiła ich podejścia lecz jeszcze bardziej nie znosiła ciągłych kłótni. Bellatrix chodziła po pokoju w te i we wte ciągle chowając coś do kufra. Nuciła coś pod nosem i uśmiechała się z niewiadomych dla Cyzi i Andro przyczyn. Prawdę mówiąc wolały nie wnikać o co konkretnie jej chodzi często miewała dziwne zachowania, śmiała się z niczego, uśmiechała się dziwnie, śpiewała czasem przyprawiające o dreszcze melodie. Może miała coś z głową? Nie wiedziały, wiedziały za to, że i tak ją za to uwielbiają. Czasem jednak je to niepokoiło. Od jakiegoś czasu miała dziwne zapędy by uczyć się czarnej magii, kręciło ją przyglądanie się wszelkim rodzajom przemocy. Często wspominała coś o "Zaklęciach Niewybaczalnych" jeśli dobrze pamiętały. Jakiś czas później Bellatrix była już spakowana, więc postanowiła wyjść na mały spacer. Nie daleko ich posiadłości znajdował się ogromny i piękny las. Wzięła różdżkę z szafki znajdującej się obok jej łóżka i wyszła na zewnątrz. Wesołym krokiem ruszyła w głąb lasu. Po kilku minutach znalazła się już w jej ulubionym miejscu - na niewielkiej polanie na środku lasu stało ogromne drzewo. Bellatrix uwielbiała wspinać się na jego grube gałęzie, lub przesiadywać u jego podnóża. Black pomyślała, że przydałoby się odświeżyć pamięć jeśli chodzi o zaklęcia. Sama nie wiedziała dlaczego , ale pierwszym jakie przyszło jej na myśl była klątwa Cruciatus- zaklecie torturujące, niewyobrażalny ból i męka. W sumie czemu by nie? Złapała różdżkę i wycelowała ją w chodzącego po drzewie pająka. : -Crucio! - wypowiedziała zaklęcie głośno i wyraźnie Nie udało się. -Crucio! - powtórzyła formułę z nadzieją, że tym razem się uda. Znowu pudło. Po kilku nieudanych próbach Bellatrix podskoczyły nerwy.. -CRUCIO! - zdenerwowana pomyślała, że jeśli nie uda jej się te zaklęcie to zamęczy tego okropnego pająka ręką. Owad tylko lekko się przekręcił i wygiął. Bella zareagowała dość głośnym piskiem radości. Nareszcie udało się zrobić coś więcej niż wypuścić z różdżki małe światełko. Powiedziała do siebie, że poćwiczy zaklęcia niewybaczalne, Tom na pewno będzie dumny. Nie oszukujmy się, był świetny jeśli chodzi o czarną magię. Bellatrix obiecała sobie, że też dosięgnie takiej wprawy. Będzie rzucała zaklęciami na lewo i prawo z zamkniętymi oczami! Tak! Da radę! Resztę dnia spędziła na torturowaniu pająków, biedronek i mrówek a także "zabijaniu" kwiatów za pomocą zaklecia Avada Kedavra czyli zaklecia uśmiercającego. Gdy zobaczyła, że zaczyna się ściemniać postanowiła wrócić do domu. Od razu pobiegła do biurka i wypisała piękny list zawierający opis tego, jak szybko Bella nauczyła się tych zaklęć. Już chciała mu to pokazać, już chciała aby ten przytulił ją i jej pogratulował. Uwielbiała gdy Tom ją doceniał. Chwila... Ona właśnie opanowała jedne z najtrudniejszych zaklęć... Przy okazji są to zaklecia, których każdy się boi... Czy ona właśnie ma cały Hogwart w dłoni? O Merlinie, o tym Bellatrix nie pomyślała. Czuła się taka... Potężna? Nie wiedziała, że to uczucie jest aż tak satysfakcjonujące. Uśmiechnęła się do siebie lekko a po chwila zaczęła również chichotać. Co by było gdyby wszyscy się dowiedzieli o jej możliwościach? Wszyscy by się jej bali, była by ustawiona jak nie wiadomo kto. Tom kiedyś opowiadał jej o tym uczuciu, mówił jej jak by to było gdyby cały świat znał jego imię. Każdy bał by się nawet je wypowiedzieć. Tom Riddle - to wzbudzałoby respekt u wszystkich czarodzieji jak i mugoli. A gdyby miał po swojej stronie ileś tysięcy osób walczących wspólnymi siłami w tym samym celu - potęga. Ahh, Bellę na samą myśl o tym wszystkim przechodziły ciarki. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Dzisiaj czarnowłosa nie potrafiła zasnąć, całą noc rozmyślała o tej wielkiej grupie potężnych ludzi. Setki, tysiące, a Tom i ona na ich czele. Nawet gdyby miała być tylko jego prawą ręką. : -Niestety to tylko fantazja... - mówiła do siebie co jakiś czas. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo realistyczna może być ta jej "Fantazja".
Otwórz

Tatiana

6. Równo o godzinie 14:53, dzień po "treningu" Bellatrix, owa dziewczyna już przytulała się z młodym Riddle'em pod drzwiami sali profesor McGonagall. Czekali właśnie na lekcję transmutacji i śmiali się z tego jak to kiedyś ich kolega Fenrir zmienił jaszczurkę w skrzeczący zegarek. Bella już nie mogła się doczekać by zabrać Toma do Zakazanego Lasu i zaprezentować swoje nowo nabyte umiejętności. Czekała więc z niecierpliwością na Profesor McGryfonkę- jak ją nazywała od czasu gdy tylko dowiedziała się, że jest opiekunką Gryffindoru, czyli prawdę mówiąc od kąd tylko przybyła pierwszy raz do Hogwartu. Przyszła. Po paru minutach nareszcie się zjawiła. Teraz tylko wysiedzieć na lekcji i tyle! Nareszcie będzie mogła mu to pokazać. Sama nie wiedziała kiedy ostatnim razem chciała komuś coś pokazać z TAKIM zapałem. Gdy tylko Minerva zaczęła lekcję, czarnowłosa dziewczyna już odliczała minuty do końca. Pięćdziesiąt osiem.... Pięćdziesiąt siedem.... OH NO NIE DLACZEGO TO TYLE TRWA? Tom zauważył jej ekscytację i chciał spytać co jest jej powodem, lecz nie mógł zrobić tego na lekcji. Nie chciał znowu podpaść McGonagall. Raz za "ciągle przeszkadzanie w lekcji" jak to mu powiedziała, za karę musiał pomóc Profesorowi Slughornowi sprzątać fiolki po eliksirach, czyścić kociołki i inne takie tam porządkowe sprawy. Przynajmniej dowiedział się czegoś ciekawego. Udało mu się dowiedzieć czym jest "Horkruks". Bardzo go zaciekawił ten temat więc postanowił dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Bella pamiętała, że kiedyś coś jej o tym wspominał lecz chyba niezbyt go wtedy słuchała. Jedyne co kojarzyła to nazwa. Trzydzieści pięć.... Trzydzieści cztery... Kolejne minuty mijały a Bellatrix jeszcze bardziej się niecierpliwiła. TAK! Już wie co musi zrobić!: -Profesor McGonagall! - podnosiła rękę do góry i zawołała nauczycielkę -Tak Black? - spytała zmartwiona Minerva. Wiedziała, że jeśli Bella się zgłasza to na pewno nie chodzi jej o odpowiedź na pytanie dotyczące lekcji -Słabo się czuję, czy mogłabym iść do skrzydła szpitalnego?- wiedziała, że McGonagall jej uwierzy, idealne kłamanie- kolejny jej dziwny talent. -O, o! Ja pójdę z nią. Wie pani profesor, mogła by zemdleć lub coś w tym stylu - odezwał się Tom, zrozumiał o co chodziło dziewczynie. Profesor Minerva tylko wskazała szybkim ruchem ręki na drzwi i wróciła do tłumaczenia lekcji reszcie uczniów. Tom i Bella za to zaśmiali się za drzwiami i pobiegli w stronę drzwi wejściowych do szkoły. Postanowiłi zrobić sobie małą wycieczkę do Zakazanego Lasu. : -Tom! Za mną - pociągnęła go za rękę i zachichotała w dość uroczy jak na siebie sposób. Weszli w głąb lasu gdy Bellatrix wyciągnęła swą różdżkę i opowiedziała młodzieńcowi szybko całą historyjkę. : -Naprawdę? O wow brawo, pokaż co twm potrafisz! - powiedział dumny z niej Tom -Ale... W co mam celować? Nie widzę tu żadnego owada, żadnego ptaka. - spytała zdezorientowana -Możesz we mnie, TYLKO NIE AVADĄ! - zaśmiał się Riddle. Spodziewał się, że skoro Bella opanowała te zaklecie wczoraj, to dalej może mieć z nim problem. -Na pewno? A jak coś się stanie? -Nic się nie stanie, dawaj, w końcu kiedyś musisz zacząć robić to na ludziach - mówił pewny siebie Tom. Spodziewał się czegoś w stylu lekkiego dreszczyku, lub w ostateczności lekkiego wstrząsu takiego jak kopnięcie przez prąd. No cóż - mylił się. -Crucio! - Bellatrix wycelowała różdżkę w klatkę piersiową Toma po czym wydobyła się z niej smuga światła. Sekundę później Tom klęczał na trawie zwijając się z bólu. Bella gdy tylko to zobaczyła i dotarło do niej co się dzieje od razu przerwała tortury. Widziała, że twarz chłopaka całkiem zbladła. Pomimo świadomości, że Riddle jest silny, mocny i wytrzymały, rzuciła się na niego z otwartymi ramionami przepraszając go i dopytując czy wszystko jest okej. : -Muszę przyznać Bella... Spodziewałem się czegoś lżejszego - powiedział zadyszany - Nie doceniłem cię. Ale jestem pod wrażeniem. Bellatrix uśmiechnęła się. Tylko zastanawiała ją jedna rzecz- skoro to tortura, to dlaczego to sprawia jej przyjemność? Sama nie umiała wytłumaczyć sobie jakim cudem lubi patrzeć jak ktoś zwija się u jej nóg podczas gdy ona celuje w niego klątwą Cruciatus. Oczywiście widok Toma ją przeraził. Ale wyobraziła sobie potem jaką satysfakcję przyniosłoby jej torturowanie Pottera, albo swojego kuzyna Syriusza. Oh tak.... Wtedy była by tak niesamowicie szczęśliwa... Chwila, radość z tortur? Z męczenia ludzi? Gdy o tym myślała stwierdziła, że to trochę dziwne. Ale w końcu trochę dziwactwa nie zaszkodzi. Wzdrygnęła tylko ramionami i razem z Tomem wrócili do szkoły.
Otwórz

Tatiana

7. Profesor McGonagall szła wzdłuż korytarza lecz nagle usłyszała dziwne krzyki, piski, śmiechu i różne inne przerażające odgłosy wydawane przez uczniów. Różne rzeczy dzieją się w Hogwarcie ale na codzień nie słychać jednsj czegoś takiego. Stwierdziła , że warto to sprawdzić. Skręciła i pierwsze co ujrzała to Bellatrix Black stojącą przed kilkoma pierwszorocznymi gryfonami i śmiejąca się okropnie. Chwilę potem dostrzegła również siedzącego na boku Toma Riddle'a. Szybko podbiegła do grupki uczniów i krzyknęła : -Co tu się do diaska wyprawia?! - nie usłyszała jednak odpowiedzi, wszyscy ją jakby ignorowali. Jedyne co wtedy usłyszała to szaleńczy rechot Bellatrix. -Hahahahaha! - śmiała się jakby doświadczała największej rozrywki w jej życiu. - Mam pomysł! Zagrajmy w grę. Nazywa się "głowa, ramiona, kolana, palce"! Czyli ja śpiewam i strzelam zaklęciem w wymienione części ciała, gotowy? Każdą odpowiedź uznaję za "tak" ZACZYNAMY! Wtedy właśnie zaczęła śpiewać i torturować młodego gryfona swoimi zaklęciami : -Głowa - strzał w głowę - ramiona - strzał w ramiona - kolana-kolejny strzał, tym razem w kolana-pięty - strzał w pięty. Ostatnie dwie czynności powtórzyła chyba 8 razy. Chichotała przy tym tak, że McGonagall aż przechodziły ciarki. Nie wiadomo dlaczego ale nie była w stanie powstrzymać Black. Nie potrafiła się nawet odezwać. Ale dlaczego? Czyżby... Bała się uczennicy?: -Kolana, pięty, kolana, pięty, kolana, pięty, kolana, pięty, kolana, pięty. Tańcz pajacyku! Hahahaha! - rzucała zaklęciami jak najęta, Riddle natomiast tylko się rozglądał tej sytuacji i uśmiechał się jakby siedział teraz w najlepszym kinie na świetnej komedii. Pierwszoroczny gryfon nie miał już sił nawet krzyczeć z bólu. Tylko zwijał się na podłodze wylewając łzy z oczu. Modlił się w duszy o koniec. "Czym on sobie na to zasłużył?". Najwidoczniej był tak zatłoczony myślami, że zdanie to wypowiedział na głos. Bella przestała strzelać coraz to gorszymi zaklęciami, podeszła do chłopca zwiniętego w kłebek na podłodze i powiedziała : -Czym sobie zasłużyłeś? Hmm pomyślimy... - udawała zastanowienie - Może tym, że jesteś BRUDNĄ SZLAMĄ! - wykrzyczała w stronę dziecka po czym odwróciła się i uśmiechnęła szyderczo. Profesor McGonagall stała jak słup soli. Było widać przerażenie w jej oczach. : -Black... Riddle... Idziecie ze mną do profesora Dumbledore'a... Natychmiast. Tom i Bella wzruszyli ramionami jakby miała być to wizyta w sprawie meczu Quidditcha. Poszli za Minervą do gabinetu dyrektora z zerowymi uczuciami takimi jak zainteresowanie sytuacją, poczucie winy, wstyd. Można powiedzieć, że w momencie ich twarze zmieniły się w prawdziwe "poker face". McGonagall od razu wytłumaczyła Dumbledore'owi co przed chwilą zobaczyła. Opisała dokładnie każdą sekundę tego zdarzenia. Albus odpowiedział jakby nie wierzył w słowa Minervy: -Profesor McGonagall, musiało się pani coś przewidzieć. Jestem pewien, że nawet tak ambiyni uczniowie jak ta dwójka nie są w stanie opanować tak potężnych zaklęć. Na pewno była to lekka przepychanka. Tak czy inaczej muszę was ukarać - nawet jeśli to zwykły pojedynek. Minus 10 punktów dla Slytherinu! Macie szczęście, że nic mu się nie stało. Prawda, Minervo? Wszystko z uczniem w porządku? -Tak Albusie. Wszystko z nim dobrze. - powiedziała zirytowana McGonagall. Dlaczego dyrektor jej nie uwierzył? Przecież widziała to na własne oczy! Po całym zdarzeniu parka wyszła z gabinetu. Gdy tylko wyszli poza próg zaczęli się śmiac i obgadywać miny nauczycieli.: -Hahahahaha! "CO SIĘ TU DO DIASKA WYPRAWIA?!" - śmiała się Bella z nauczycielki transmutacji. -Oj Bella... Ale tego się po tobie nie spodziewałem. Zaimponowałaś mi - powiedział Tom po czym pościł oczko do swojej dziewczyny. Bellatrix uwielbiała gdy ten ją chwalił. Czuła się taka potężna, dowartościowa. : -Całkiem niezła jesteś jeśli chodzi o te zaklecia. A powiedz mi, nie chciałabyś mieć takiego sposobu, że nawet gdybym kiedyś gdzieś dajmy na to, zniknął, to mogła się ze mną w jakiś sposób kontaktować? Nie mówię tu rzecz jasna o listach. -A o czym w takim razie? - spytała trochę zdezorientowana. W końcu jak inaczej można się komunikować? Tom pokazał jej mroczny znak i wytłumaczył do czego on służy. Dziewczyna słuchała jak zaczarowana zakleciem Imperio. Bardzo zaciekawił ją ten temat. : -A, po co to tak właściwie? - spytała przerywając Tomowi jego wywód. Chciała wiedzieć jak najwięcej. -Powiedzmy, że mam plan stworzyć taką jakby grupę. Stowarzyszenie, można to nazwać. To byłby nasz znak rozpoznawczy, a gdyby trzeba było się spotkać to wzywałbym was właśnie w ten sposób. Jest też zaklecie, którym wy moglibyście przyzwać mnie. Rozumiesz? To działa w dwie strony. - tłumaczył jej Tom starając się ją przekonać. -Hm.. A co byśmy w tej grupie robili? Po to by nam to było? -Podobało ci się dzisaj? - odpowiedział pytaniem na jej pytanie Riddle. -No tak! Super było! Nawet nie wiesz jak się podjadałam. Haha- odpowiedziałaś pełna entuzjazmu Bella. -No więc moglibyśmy robić to na codzień. Moglibyśmy be
Otwórz

Tatiana

-No więc moglibyśmy robić to na codzień. Moglibyśmy bezkarnie - słowo "bezkarnie" podkreślił jakby chciał zwrócić na nie szczególną uwagę - tępić szlamy i mugoli! Czysta rozrywka a do tego zrobimy pożyteczną rzecz dla świata czarodziejów. - kontynuował młodzieniec. -Wchodzę w to! - krzyknęła czarnowłosa - A kto jeszcze tam będzie? Jak będzie się nasza grupa nazywać? - ciągle zadawała mnóstwo pytań. -Mam na oku kilka osób - tutaj zaczął wymieniać różne osoby takie jak Luciusz Malfoy, Corban Yaxley, Fenrir Grayback- a nazywalibyśmy się "Śmierciożercy". - mówił z taką pewnością siebie, że Bella była pod wielkim wrażeniem. -To jak? Kiedy będę miała mroczny znak? - uśmiechnęła się dziewczyna patrząc radośnie na Toma -Możesz nawet teraz, tylko ostrzegam. Może trochę zaszczypać. Tom złapał ją za rękę i podwinął jej rekaw, który opinał się na jej lewym przedramieniu. : -A więc liczę do trzech - powiedział Riddle przykładając jej różdżkę do ręki.- Raz, dwa, trzy! Na ręce Belli zaczął pojawiać się czarny symbol przedstawiający czaszkę z wężem. Nagle zaczęło jej się kręcić w głowie. Czuła przeszywający ból ciągnący się po żyłach od ręki po same palce u stóp. Nie mogła jednocześnie przestać się uśmiechać co było dość przerażające. Bellatrix z oczu pociekło kilka łez. Był to strasznie bolesny proces. Lecz gdy Tom skończył była z siebie dumna. Nie żałowała tej chwili cierpienia. Jej przedramię trochę spuchło i zrobiło się czerwone. Szybko zasłoniła nowy mroczny znak rękawem aby nikt go czasem nie zauważył.: -Gratuluję wytrwałości Bello- pogładził ją po głowie i pocałował w czoło młody Riddle. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, wytarła ostatnie spływające łzy i przytuliła się do niego.
Otwórz

Tatiana

8. Rok 1978, 13 lipca. Bellatrix Black ma już 27 lat. Ukończyła Hogwart, pomogła Tomowi Riddle zyskać szacunek, popularność i poczucie przerażenia u innych ludzi. Nie chodzi tu tylko o czarowników, lecz także o mugoli. Grono Śmierciożerców poszerzyło się do ogromnej liczby osób. Jakie to przykre a za razem fascynujące - setki ludzi równie szalonych co okrutnych. Zabijają już nawet nie winnych. Tom Riddle znany już jako Lord Voldemort wywołuje dreszcze gdy ktokolwiek o nim wspomina. Bellatrix nie sądziła nawet, że mała obietnica za czasów szkolnych zmieni się w katorgę dla świata czarodziejów. Lecz jednak coś może być zadziwiające - jej się to... podobało. Cieszyła się z tego co udało się wywołać jej i Tomowi. Bellatrix mieszkała w Malfoy Manor wraz ze swoją młodszą siostrą, jedyną siostrą. Andromeda została wydziedziczona. Ted Tonks oświadczył się jej, a ona przyjęła zaręczyny. Rodzina wyrzekła się swojej córki. Bellatrix i Narcyza próbowały zapomnieć o tej, która wywoływała obrzydzenie u całej rodziny. Narcyza zaś poślubiła Lucjusza. Kto by się spodziewał, że jakiś związek - a nawet trzy- mogą przetrwać tyle lat. Bella nie potrafiła przyzwyczaić się do nowego nazwiska Cyzi - Narcyza Malfoy. Tak więc owa rodzina pozwoliła Belli zamieszkać razem z nimi. A Tom, jemu ich dwór służył jako miejsce zamieszkania, rozmów ze swoimi poplecznikami oraz kryjówkę przed Ministerstwem Magii. W Malfoy Manor żyło się nie najgorzej patrząc na to kto tam mieszkał - seryjny morderca, wariatka psychopatka zakochana w owym mordercy, zwykłe małżeństwo, które było po ich stronie oraz och 3 letni syn Draco. Oh jak Bellatrix nieznosiła tego imienia. Oczywiście wybrał je Luciusz, chciał dać swojemu synowi imię, które będzie wywoływało u innych poczucie niższości. Bella gdy to usłyszała powiedziała : -I to ma wywoływać poczucie niższości? Prędzej będzie doprowadzać do śmiechu! Draco- co to za imię?! Cyziu no proszę, powiedz, że to brzmi okropnie... Draco brzmi jak imię dla psa! Niestety Narcyza przytaknęła, ale swojemu mężowi. Na nieszczęście kontakt sióstr pogorszył się. Bella często znikała na misję, droczyła się z aurorami pojawiając się w Ministerstwie i znikając by móc uciekać przed nimi. Robiła to w celu rozerwania się. Wiedziała, że i tak to ona ma przewagę. Jedyny auror, którego mogła się bać był Alastor Moody, ale on od jakiegoś czasu przebywał poza Ministerstwem. Miał coś w stylu wczesnej emerytury. Narcyza zaś była pochłonięta macierzyństwem. Cały czas była zabiegana, praktycznie nie miała kiedy odpocząć. Bella kiedyś podsunęła jej pomysł żeby rzuciła na dzieciaka zaklecie Petrificus totallus, ale Narcyza się nie zgodziła. Po metodach wychowawczych Belli można uznać, że była by fatalną matką. Jeśli chodzi o pogorszony kontakt naszej Czarnej Damy, to siostra nie była jedyną osobą, której to dotyczyło. Z czasem gdy Voldemort nabierał na sile jego zainteresowanie Bellą opadało. Ciągle był zajęty, nie miał dla niej ani chwili. Nagle ich relacja stała się oziębła. Gdy jego "ukochana" przychodziła się przytulić bądź chociaż porozmawiać, ten spławiał ją natychmiast. Jego Bellunia tęskniła za swym Tomem. Nie było już ich. Był tylko Lord Voldemort i jakaś śmierciożerczyni. Rzecz jasna była ona tą najbardziej oddaną, najchętniejszą do wszelkich zadań - nawet tych, które groziły jej życiu. Ona była w stanie zrobić dla niego wszystko, a on to perfidnie wykorzystywał. Traktował ją jak marionetkę. Wysługiwał się nią gdy sam siedział w rezydencji Malfoyów wiedząc, że on jest bezpieczny. Bella nie była w stanie mu się przeciwstawić, w końcu ona sama na niego... Na nich... Najpotężniejszy czarodziej na całym świecie przeciwko niej. Może była najwytrwalsza, może to dzięki niej on to wszystko osiągnął, a może to ona byłaby tą potężniejszą. Miłość do niego ją pokonała.
Otwórz

Tatiana

Do momentu, gdy Tom całkiem stracił jej szacunek. Pewnego wieczoru Bella przyszła do jego komnaty : -Wezwałeś mnie, o czym chciałeś porozmawiać? - spytała zadowolona, że nareszcie postanowił z nią spędzić czas. Usiadła więc obok niego i wtuliła się w niego. -Odsuń się. - syknął oziębłym głosem i odsunął od siebie kobietę. -A-ale dlaczego? Co się stało? - Bellatrix nie wiedziała o co mu chodzi, zrobiła coś nie tak? Odsunęła się i siadła ze spuszczoną głową naprzeciwko niego. Całkowicie straciła entuzjazm. Wszystkie pozytywne emocje ją opuściły. Jakby tysiące dementoróe rzuciło się na nią jednocześnie. -Więc chodzi o nas- powiedział Riddle. - Wiem, że nie będziesz zachwycona, lecz muszę to zrobić bo inaczej nikt tego nie zrobi. Musimy zakończyć nasz związek - wtedy wszystko się skończyło. Oczy Belli zalały się łzami. Nie podniosła jednak głowy. Jej burza loków zasłaniała jej twarz całkowicie. Gdyby nie fakt, że próbowała przez zaciśnięte gardło wziąść jakikolwiek oddech nawet nie byłoby wiadomo, że płacze. Voldemort jednak nie dawał po sobie poznać jakiej kolwiek skruchy. Po 12 latach związku on zachowywał się jakby nic się nie działo. Jedyne co powiedział do kobiety to "Wyjdź już Bellatrix, nie będę oglądać Cię w takim stanie". Czarnowłosa wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Ruszyła w stronę schodów lecz nie była w stanie iść. Jakby nogi odmawiały posłuszeństwa a mózg obumarł. Upadła na kolana i kontynuowała gorzkie szlochanie. Siedziała skulona na schodach płacząc w taki sposób, że ciężko było jej oddychać. Jej życie runęło w gruzach. Najważniejsza osoba bez żadnego wzruszenia zostawiła ją. Siostra nie miała nawet czasu. Nikogo więcej nie miała. Po długim czasie duszenia się łzami, była na tyle zmęczona, że nie potrafiła już nawet płakać. Wtedy usłyszała małe kroki za plecami. To był ten dzieciak o okropnym imieniu. : -Draco...? Co ty tu robisz, gdzie mama? - mówiła łamiącym się głosem ciotka dziecka. -Mama rozmawia z tatom- wyseplenił nawet uroczo mały Draco. Bella odwróciła głowę i oparła ją o barierkę przy schodach. Oczy bolały ją od płaczu, głowa jej pękała a całe ciało drżało. Draco nie wiedział co miał robić więc stał i poszedł. : -Wielkie dzięki Draco... Fajnie, że pomogłeś - w sumie czego można było się spodziewać po trzyletnim dziecku? Nagle słychać było kolejne kroki, tym razem dużo głośniejsze. Wtem Bella usłyszała głos mężczyzny. Niestety nie był to głos Toma... Nie był to też Luciusz, więc... kto? : -Wstawaj z tych schodów Bella, co ty tu tak właściwie robisz? Wiem, że jesteś dziwna ale żeby aż tak? -Ciocia jest smutna bardzo... -Bella? Spójrz na mnie... - kobieta nie odwróciła się. Nie miała sił nawet trzymać się sztywno by nie spaść ze schodów. Wtedy ów mężczyzna przykucnął obok niej. Był to Severus. Zdarzało mu się odwiedzać Malfoyów. Niezbyt się z Bellą lubieli, choć można stwierdzić, że bardziej się droczyli i nawzajem denerwowali niż mieli napięty kontakt. Snape wytrzeszczył oczy: -Matko święta Bella co Ci się stało?! - praktycznie krzyknął Sev biorąc ją na ręce. Psychopatyczna, mściwa, wredna, okrutna morderczyni bez sił wyglądała bardzo uroczo. Patrzała na niego swoimi czarnymi oczami i wyszeptała ledwo "dziękuję Severusie...". Mężczyzna zaniósł ją do jej sypialni, ułożył w łóżku i usiadł na fotelu obok. : -Ty żmijo jedna, pomyśleć, że coś było w stanie Cię tak urządzić. Nie pytał jednak co to było ponieważ dobrze wiedział, że i tak mu nie odpowie. Była zbyt padnięta. Wyczerpała ją ta zagorzała rozpacz. Wodospad łez wylał się z oczu tej twardej, dziewczyny. Tej, której w szkole każdy się bał. Nauczyciele czuli przerażenie gdy wchodziła na korytarz. Była w stanie wygrać z każdym. Bellatrix Black - najstarsza z domu Blacków, wariatka bez skrupułów. Nic nie było w stanie jej zatrzymać. A jednak... Płakała jak dziecko. Gdyby tylko istniały słowa, które byłyby w stanie opisać to jak bardzo była zrozpaczona. Severus zwątpił wtedy we wszystko. Za czasów ich szkoły każdy mówił "uwierzę w to gdy Black zapłacze", lub "tak będzie jak pingwiny zaczną latać, a Bellatrix w siebie zwątpi!". Najwidoczniej to wszystko miało zadziać się w tamtym momencie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz